Rynek sztuki, to z jednej strony profesjonalnie prowadzone aukcje, drogie zakupy, prestiżowe galerie i wielcy gracze. Inna strona rynku sztuki to znani artyści awangardowi. Są oni rzadziej widywani na aukcjach, ale rozpoznawalni i chętnie kupowani. Ich popularność wynika z zainteresowania krytyków sztuki i licznych tekstów krytycznych w prasie branżowej – typu magazyn SZUM. Obok tych znanych, drogich, opisywanych, wywiadowanych itp. są jeszcze ogromne masy artystów nie dostrzeżonych. Takich, którzy przemykają gdzieś poza głównym nurtem. Wiele takich osób próbuje się jakoś przebić ze swoją twórczością. Niestety czeka na nich najgorsze – ich strony internetowe czy np. obrazy podawane przez wyszukiwarkę Google zostają przykryte przez ogromną, masową produkcję tandety. Wydruki obrazów na płótnie, masowo tworzony kicz za pół darmo – tego typu strony, obrazki i treści mnożą się w internecie jak wirusy.
Obraz do salonu – zalew wydruków i tandety
Zdaję sobie sprawę, że giclee, czyli wydruki artystyczne mogą być czymś fajnym, nie koniecznie tandetą. Spójrzmy jednak na problem z punktu widzenia potencjalnego odbiorcy. Przysłowiowy Jan Kowalski chce kupić obraz do salonu. Oczywiście jest kilka stron dużych galerii internetowych, są aukcje. Jednak wszędzie tam są artyści którzy się już przebili. Co w przypadku kiedy interesują nas outsiderzy, malarze pozostający na uboczu, poza głównym nurtem? W sytuacji, kiedy chcemy odpocząć od awangardy, problemów społecznych?
Czasem każdy ma nastrój na malowaną impastem klasyczna białą łódź na niebieskim morzu i błękitne niebo – czemu nie? W takiej sytuacji wyszukiwarka Google jest jak łódź która płynie wprost do kilku galerii, a każda próba zboczenia tej trasy kończy się zalewem ogromnych fal tandety i kiczu wydrukowanego na płótnie. Lubię konkretne odpowiedzi na zadawane pytania, toteż podrzucam dwa przykłady takiego malarstwa: obraz olejny .