Trzy rodzaje obrazów do salonu w stylu rustykalnym

Na początek dwa słowa wstępu – co to jest ten słynny styl rustykalny i skąd się wziął? Zima i pochodzenie stylu rustykalnego nie zaskoczyły drogowców – mianowicie styl rustykalny przywędrował do nas z zachodu a konkretnie z USA. Wiele modnych rozwiązań w różnych dziedzinach bierze się z prozaicznych przesłanek. Oszczędność, brak środków, chęć ekonomicznego wykorzystania zasobów którymi się dysponuje – to spirytus movens frutti di mare, które były najtańsze do wyłowienia z wody czy pizzy – placka na który można było wszystko wrzucić. Z czasem te potrawy stały się marką i towarem eksportowym Włoch. Podobnie rzecz ma się ze stylem rustykalnym. Wszystko zaczęło się na Dzikim Zachodzie – kiedy osadnicy budowali swoje domostwa poza miastami. XIX wiek to czas kiedy w sklepach wybór był jeszcze dosyć ograniczony. Pionierzy budujący swoje chaty na Dzikim Zachodzie nie lubili skręcanych mebli z Ikei. Oni chcieli budować sami z tego co było dostępne pod ręką. Preferowali wykorzystywanie naturalnych materiałów – drewno, futra, skóra, kamienie.

Salon w stylu rustykalnym czyli do niezobaczenia prosta linio

Analogicznie jak w przypadku frutti di mare  – to co było pierwotnie wadą przekuto w atut. Clint Eastwood i John Wayne nie zawracali sobie głowy tym, żeby w ich domu linie były proste. Brakowało środków, procedur i czasu żeby wszystko było równe. Styl rustykalny od swoich narodzin przyjaźnie spoglądał na naturalne, niesymetryczne i niedokładne kształty spotykane w naturze. Nie szukano oryginalnych, dziwnych kolorów i materiałów. Ogromną rolę odgrywało drewno. Drewno czyste, którego charakter nie został zdominowany przez kryjące farby. Podobnie sprawy miały się z wystrojem wnętrz i meblami. Środki lokomocji były mizerne i zamiast transportować meble decydowano się raczej budować je z tego co było najbliżej. O samym stylu rustykalnym napiszę jeszcze w innym artykule, tym razem chodziło o trzy propozycje obrazów do takiego wnętrza.

Obraz jak dom – chropowato, nierówno, na szybko i bez prostych linii – czyli stary dobry impresjonizm

Pierwsze rozwiązanie – skoro dom w stylu rustykalnym to nie gładziutkie ściany i równe deseczki to niech i obraz posiada rozmaitą fakturę i linie bez linijki. Czyli co? Niech będzie stary dobry impresjonizm. Bardzo lubię obrazy Whistlera. Zobaczmy jakby to wyglądało w rustykalnym salonie:

Nokturn w błękicie i srebrze – Chelsea, James McNeill Whistler w salonie rustykalnym
Nokturn w błękicie i srebrze – Chelsea, obraz Jamesa McNeill’a Whistlera w salonie rustykalnym

 

Myślę, że się broni, tu zakładamy wnętrze z małym obrazem i taka praca mogłaby się dobrze sprawdzić. Zgodnie z prawem autorskim można kopiować obraz 70 lat po śmierci twórcy, czyli zmarły w 1903 roku Whistler „się łapie”. Można sobie powiesić kopię takiego Whistlera. Ale co w przypadku kiedy chcemy mieć bardziej nowoczesne dzieło?

 

Grafika w rustykalnym wnętrzu

Obraz to słowo klucz. Raczej hasło niż konkretny wymóg. Poza tym jak w dzisiejszych czasach stwierdzić gdzie kończy się obraz – Sebastian Krok maluje na samych płótnach bez ram, Tymek Borowski daje ramy ale nie zawsze maluje, czasem są to wydruki – wszystko zaczyna być względne. Dlatego może nie obraz ale wydruk jakiejś ciekawej grafiki? Myślę tu o rozwiązaniu dla kogoś kto chce być bardziej nowoczesny. Weźmy kogoś kto zarówno lubi ciepły rustykalny styl, ale chciałby podkreślić nieco estetycznej świadomości, może jakieś modernistyczne pasje. Ktoś kto nie chce żeby wnętrze jego domu przypominało statek kosmiczny czy było zbyt nowoczesne i modne (np. odrzuca tak modne teraz szafki bez klamek, jednolite prostokątne powierzchnie w kuchni, zabudowane sprzęty, lodówkę schowaną w bryle) ale jednocześnie chce nadać wnętrzu nieco nowoczesny klimat za pomocą delikatniejszych akcentów. Znalazłem w sieci ciekawą stronę z klimatycznymi grafikami, można sobie rzucić okiem na ich lookbook jeśli ktoś lubi takie grafiki. Efekt wydaje się ok:

grafika do salonu w stylu rustykalnym
Gra-fika, czyli grafika do salonu w stylu rustykalnym

 

Malarstwo i rustykalne wnętrze

Na koniec wersja dla tych, którzy nie chcą ani dawnych mistrzów, ani wydruków, tylko współczesny obraz. Nie postmodernistyczną ideę obrazu, koncept, tylko lubią to medium i cieszą oko widokiem farby olejnej, płótna, blejtramu. Nie każda praca będzie pasować. Zbyt kolorowa i hałaśliwa może za mocno krzyczeć. Delikatna abstrakcja może zginąć i stać się jedynie dekorem. To może praca figuratywna, ale jaka? We wnętrzu pełnym drewna i przyrody kolejne wątki roślin, martwych natur czy drzew mogły by nie mieć odpowiedniej siły działania. Ja bym zaproponował lekko industrialny minimalizm. Dla przekory dać w rustykalnym, wiejskim wnętrzu motyw miejski. Wklejam przykład mojej pracy, Studium błękitu nr 23 – ciekawie tu działa:

obraz do salonu w stylu rustykalnym 3
Obraz do salonu w stylu rustykalnym – Studium błękitu XXIII

 

Jest w tym nieco przewrotnej gry. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że siedzimy pozamykani w niewielkich celach w betonowej dżungli miasta i wiszące na ścianach prostokątne powierzchnie płócien zamalowane kwiatami, lasami, owocami i innymi dziećmi matki ziemi są naszymi oknami do świata wyobraźni, wspomnień. Portalami ucieczki z blokowiska lub biurowego lobby wprost na leśne runo czy brzeg morza. W proponowanym przeze mnie rozwiązaniu mamy sytuację odwrotną. Otoczeni rustykalnym, naturalnym wnętrzem otwieramy przejście do świata pieczołowicie kształtowanej przez człowieka stali i oswojonego prądu. Latarnia jako równiutki pion nawiązuje dyskurs z naturalnymi liniami rustykalnego stylu. Sama jedna reprezentuje w takim salonie wszystkie dzieła człowieka, industralizację, maszyny, poezję, sztukę. Pierwsze skrzypce gra tutaj obróbka stali i ujarzmianie energii elektrycznej ale gdy wsłuchamy się dokładniej usłyszymy szelest poezji i muzykę. Osamotniona latarnia uliczna musi stawić czoła całej tej przyrodzie. Pojedynek wydaje się nierówny, przyroda jako dzieło boskie i stalowa latarnia jako dzieło człowieka.

Apollo i Marsjasz w rustykalnym salonie

To ta sama walka jak w wierszu Herberta Apollo i Marsjasz – Apollo bóg walczy ze śmiertelnikiem Marsjaszem. Ten wiersz idealnie opisuje trzecią wersję naszego wnętrza:

(…)mocno przywiązany do drzewa
dokładnie odarty ze skóry
Marsjasz
krzyczy
zanim krzyk jego dojdzie
do jego wysokich uszu
wypoczywa w cieniu tego krzyku

wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument

tylko z pozoru
głos Marsjasza
jest monotonny
i składa się z jednej samogłoski
A

w istocie
opowiada
Marsjasz
nieprzebrane bogactwo
swego ciała

łyse góry wątroby
pokarmów białe wąwozy
szumiące lasy płuc
słodkie pagórki mięśni
stawy żółć krew i dreszcze
zimowy wiatr kości
nad solą pamięci

wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument

teraz do chóru
przyłącza się stos pacierzowy Marsjasza
w zasadzie to samo A
tylko głębsze z dodatkiem rdzy

to już jest ponad wytrzymałość
boga o nerwach z tworzyw sztucznych

żwirową aleją
wysadzaną bukszpanem
odchodzi zwycięzca
zastanawiając się
czy z wycia Marsjasza
nie powstanie z czasem
nowa gałąź
sztuki – powiedzmy – konkretnej (…)

Wiersz ten można rozumieć jako historię pozornie pokonanego człowieka artysty, który choć mizerny i bezsilny okazuje się niezwykle ciekawy w swojej niedoskonałości i cierpieniu. Nagle zdajemy sobie sprawę, że przez swą niedoskonałość zarówno Marsjasz jak i latarnia uliczna mogą zagrozić absolutowi, którego sztuka niby doskonała, nie ma w sobie tego bólu istnienia i poszukiwań. Nagle ta niedoskonałość, błędy i wypaczenia okazują się wartością wyższa niż skończona, zamknięta doskonałość. Dlaczego? Doskonałość może być nudna, brak jej piękna błędów. Tak właśnie dzieje się w tym rustykalnym salonie gdzie niedoskonały twór ludzki – latarnia dzielnie stawia stawia czoła boskiej naturze.