Nie opuszczam rąk. Rozmowa z Leonem Tarasewiczem, rozmawia Małgorzata Czyńska

Zamiast solidnego filmowego omówienia książki, tylko krótka pisana zajawka. Ale niedługo nadejdą zmiany i artTv zacznie nadawać w pełnym paśmie programowym. Powrócą cykle 200 sekund z obrazem i MALO stream, pojawią się też filmy o książkach związanych ze sztuką. Październik w tym roku to dla mnie miesiąc oczekiwania. Czekam aż skończy się remont mojej pracowni. Planuję przystosować pomieszczenie nie tylko do malowania, ale także do nadawania sygnału filmowego. Siła obrazu ruchomego jest ogromna, czy USA osiągnęły by swoją obecną pozycję bez Hollywood? Nasączanie umysłów na całym świecie swoimi postawami, swoimi wartościami to narzędzie o sile nie do przecenienia. Kowboje z westernów strzelali nie tylko do siebie, ale też w wojska Układu Warszawskiego. Podziurawione kulami Clinta Eastwooda i Johna Wayne wojska państw Demokracji Ludowej musiały skapitulować.

Z drugiej strony, w ZSRR zabrakło już geniusza Eisenstein’a który swoją robotę robił niezwykle skutecznie, ale wcześniej, zmarł w 1948. W związku z tym planuję cykl filmowych recenzji książek związanych z malarstwem/sztuką. Mam już jedną zaległą pozycję do omówienia to Projekt Anny Sudoł. Teraz dochodzi druga książka: Nie opuszczam rąk. Rozmowa z Leonem Tarasewiczem. Póki co, tylko krótka wzmianka o książce.

Małgorzata Czyńska
Małgorzata Czyńska rozmawia z Leonem Tarasewiczem

Leon Tarasewicz – malarstwo i osobowość

Profesora Tarasewicza miałem okazję poznać, odwiedził nas na plenerze na pierwszym roku studiów, potem przez rok byłem u niego w pracowni, nawet sam ją budowałem (w budynku Sztuki Mediów na ul. Spokojnej). Leon Tarasewicz jest zjawiskiem. Duży, elegancki, dziwnie mówi, cały na czarno z niebieską poszetką, kaszkiet, cygara, kury ozdobne, często otoczony grupką ludzi: studentów/znajomych itp. Nie wiadomo czy to akcent białoruski, czy nowojorski czy co, ale mówi nieco specyficznie. Całość to aura osobowości, Leon imię które pochodzi od słowa lew – to wiele wyjaśnia. Profesor Tarasewicz odciska piętno w każdej przestrzeni w której się znajduje, epatuje swoją aurą.

Tak mówi o swoim życiu: „Mam to szczęście, że od kilku lat mieszka ze mną siostra. Gienia lubi gotować, lubi nasze tradycyjne jedzenie. Ma przy domu ogródek, uprawia warzywa. No i żyjemy rytmem pór roku. Jak siostra mówi „ciepło”, to wiem, że przerzucamy się na chłodnik.” Równocześnie artysta bardzo sprawnie porusza się na salonach i w świecie sztuki, sam go kreuje. Spod jego ręki wychodzą znani artyści, on wręcz wstrzeliwuje ich jak karabin pocisk w świat sztuki. Jest dla mnie w tym jednak jakaś sprzeczność, coś czego nie umiem sobie uporządkować, może to i dobrze. Powiedziałbym, że charakter Profesora Tarasewicza dobrze symbolizują jego kury. Z jednej strony hodowanie kur, to zajęcie, które kojarzy się z czymś oddalonym od miasta, życie wiejskie, kurki, generalnie Żywot człowieka poczciwego Mikołaja Reja. Równocześnie spójrzmy na to jakie to są kury – eleganckie, rasowe, na wystawy, które dobrze czują się wśród ludzi, im przyznaje się ordery. Kury zjawiskowe, kury na piedestałach.

Małgorzata Czyńska, autorka książki o kobietach na obrazach, pisze o sztuce. Mnie najbardziej zaciekawiło kiedy mówi o dizajnie.
Nie będę się rozpisywał, książka Nie opuszczam rąk. Rozmowa z Leonem Tarasewiczem potencjalnie ciekawa, warto ją odnotować i może zaryzykować i kupić.