Nieistniejąca rzeźba Salvatore Grau
Nieco zamieszania wzbudziła Informacja o tym, że artysta Salvatore Grau sprzedał nieistniejącą (fizycznie) rzeźbę. Kiedy wszyscy zastanawiali się jak to jest że banan przyklejony taśmą do ściany przez Maurizio Cattelan’a może być sztuką i jako dzieło sztuki może zostać sprzedany za duże pieniądze teraz nadszedł czas żeby zrobić krok dalej – banan to za mało na dzieło? To teraz nie ma już nawet banana! Cena rzeźby zatytułowanej Io Sono, co w języku włoskim znaczy Jestem wyniosła 15 000 euro i wylicytowaną ją startując od szacowanych widełek cenowych 6000 – 9000 euro. Oczywiście najbardziej intrygujące w tym wszystkim jest to, że owa rzeźba fizycznie nie istnieje. Nie ma żadnej materialnej formy. Dlatego rzeźbą tą jest jej wizja którą mamy w głowie niż jakakolwiek fizyczna postać. Artysta opisuję swoją pracę (a raczej brak pracy – to słowo pasuje tu idealnie PRACA – ilu z nas chciałoby żeby tak właśnie wyglądała ich praca) jako próżnię. Grau odwołuje się do zasady Heisenberga. Niedawno sam poruszałem te zagadnienia wraz z opisem ciekawego zjawiska splatania kwantowego i ostrego sporu pomiędzy Bohrem a Einsteinem. Swoją drogą to ciekawe jak fizyka kwantowa przyciąga artystów. Prawdopodobnie można by było na ten temat napisać pracę naukową z dziedziny kulturoznawstwa czy historii sztuki – artyści jako gatunek szukający ciekawych zjawisk w świecie, analizujący paradoksy i sprzeczności rzeczywistości zagnali się na pole fizyki kwantowej.
Wracając do rzeźby Io Sono artysta opisują ją jako próżnię w kontekście zasady nieoznaczoności Heisenberga mówiąc, że nawet nic ma swoją wagę. Z tego artysta wywiódł wniosek, „że jego nieistniejąca rzeźba posiada energię, która jest skondensowana i przekształcona w cząsteczki, czyli w nas” (cytuję za Rzeczpospolitą). Artysta zapewnił też, że jego praca, skoro nie istnieje to nie ma specjalnych wymagań związanych z oświetleniem czy warunkami atmosferycznymi.
Salvatore Grau a sztuka konceptualna
Oczywiście niesistniejąca rzeźba Salvatore Grau to idealny przykład, można by zaryzykować słowo destylat sztuki konceptualnej. Jak opisuje swoją pracę(!) artysta: dana przestrzeń, w momencie kiedy decyduje się on wystawić tam swoją nieistniejącą rzeźbę koncentruje w sobie pewną ilość oraz gęstość myśli w jednym punkcie. Dla osób związanych ze światem sztuki to nic nowego. Już w 1965 roku Joseph Kossuth zaprezentował pracę „Jedno i trzy krzesła” w której podejmował temat sztuki konceptualnej. Chodzi tu głównie o to, że idea, koncept krzesła to coś więcej niż tylko wizualna, ba! nawet jakakolwiek fizyczna forma. Można o krzesle opowiadać tylko za pomocą samej definicji, którą mamy w głowie.
Jest to nawiązanie do koncepcji idei Platona. To Platon twierdził, że tak na prawdę to nie chodzi o fizyczne przedmioty tylko o ich idee. Nawet gdybyśmy spalili wszystkie krzesła fizycznie istniejące na świecie to pojęcie, idea krzesła dalej funkcjonowałaby w naszej głowie. O co tu chodzi? Najlepiej tłumaczy nam to Sokrates, opisując obrazowo poglądy Platona na przykładzie jaskini Platona:
Za czasów Platona nie było jeszcze filmu Matrix, ale sens jaskini Platona był bardzo podobny. Żyjąc na tym świecie dotykamy, używamy przedmiotów, które jednak są tylko niezgrabnym odbiciem prawdziwych idei tych rzeczy. Nasze życie przypomina człowieka zakutego w łańcuchy w jaskini, który nie widzi tego co się dzieje na zewnątrz, widzi jedynie kontury prawdziwych bytów odmalowane przez cień rzucany na ścianę. Z tego punktu już tylko kroczek do rzeźby Salvatore Grau – skoro chodzi o te prawdziwe byty, które są gdzieś poza światem materialnym, to po co już tu w tym kiepskim, niedoskonałym świecie cokolwiek rzeźbić? Lepiej opisać ten pierwotny byt, ideę naszej rzeźby.
Kim jest Salvatore Grau ?
Warto elegancko zauważyć, że Salvatore Grau nie wyskoczył jednak sroce spod ogona. Artysta urodzony w 1953 roku w Santa Giusta na Sardynii skończył Akademię Sztuk Pięknych we Frorencji w 1974 roku. Po studiach grał na bębnach w grupie Stormy Six, po rozpadzie grupy wrócił aktywnie do sztuki i malarstwa. Ciekawie maluje. Poniżej Grau wraz ze swoimi obrazami.
W 2003 roku uczestniczył w Biennale w Wenecji. Praca Io Sono nie jest jego pierwszą nieistniejącą pracą – ma już doświadczenie przy pracy w tym medium. Stworzył już taką rzeźbę medytującego Buddy.
Tutaj krótki filmik na którym widać artystę na Biennale w Wenecji
Jak to oceniać ?
Z oceną takiej sztuki wiąże się wiele wątków i wiele aspektów. Wydaje się, że praca Garau to Czarny kwadrat na białym tle sztuki konceptualnej – najczystszy koncept, nie zaburzony żadną formą wizualną i jako taki wart uwagi. Z drugiej strony, nie sposób czuć pewnych obaw, nie da się całkowicie zdusić w głowie obaw przed oszustwem, zwykłą lipą. Gdzieś w głowie pojawia się George C. Parker, słynny oszust, który sprzedał Statuę Wolności i kilka razy do roku sprzedawał most Brooklyński. Oczywiście zaraz człowiek myśli sobie – no nie do końca, bo tam jednak było oszustwo, tutaj transakcja była uczciwa. Z trzeciej strony pojawia się skojarzenie z bajką Andersena „Nowe szaty króla”, gdzie szczwany krawiec wcisnął królowi szaty uszyte z niczego. Co kluczowe, twórcy szat powiedzieli, że są one niewidoczne dla osób które są za głupie do sprawowania swojego urzędu. Tym chwytem spowodowali, że każdy bał się przyznać do tego że owych szat nie widzi, każdy w obawie o swoją pozycję i stanowisko przyłączał się do stada potakiwaczy chwalących nowe szaty króla. Dopiero niewinne dziecko wykrzykuje z całych sił słowa prawdy – „Król jest nagi” ale wszyscy dworzanie udają że go nie słyszą i bagatelizują jego konstatację. Z czwartej strony, można powiedzieć po raz koleiny, że tu jednak nie ma oszustwa, że zarówno nowe szaty króla jak i sprzedaż Mostu Brooklyńskiego miały w sobie coś nieuczciwego, tu nie ma nic co byłoby nie fair – o wszystkim wiemy, z piątej strony można podejrzewac że artysta siedzi w domu i śmieje się w kułak z nas – naiwniaków, którzy analizują w pocie czoła rzeźbę której nigdy nie było, z szóstej strony nie możemy tego wiedzieć a nawet jeśli to nie o to chodzi, chodzi o to, że artysta nie mówi, że to coś mądrego – artysta daje do myślenia, zadaje tylko pytania – a jeśli dojdziemy do wniosku że to bezsens to też dobrze – może właśnie o to chodziło, żeby obnażyć brak sensu w tego typu działaniach? Z siódmej strony, artyści zawsze używają tego fortelu robiąc najgłupsze rzeczy, że oni tylko zadają pytania, nie mówią że to jest ok, z ósmej strony można sobie zadać pytanie, – tu banan przyklejony taśmą do ściany, tu rzeźba której nie było, czy to faktycznie sztuka na serio czy tanie chwyty, marketing, z dziewiątej strony może to jednak fajne że się nad tym zastanawiam i piszę już ponad godzinę pod wpływem czegoś, czego nie było – to jednak intrygujące.
Rzeźba której nie było pozostawia mnie w nastroju „on the other hand”: